piątek, 24 czerwca 2011

Kilka faktów o foninowej

Do łańcuszkowej zabawy zostałam zaproszona przez tristezzę. Wiele o mnie i moich dziwactwach można znaleść w zakładce Autorka.


1
Tak więc... Jestem Sylwia i mam osiemnaście lat (no dobra skończę we wrześniu :D). Mam 170 cm wzrostu, długie ciemno brązowe włosy i zielone oczy. Nigdy nie malowałam włosów i teraz w sumie się z tego ciesze. PO mojej głowie zawsze chodził jednak rudy (taki marchewkowy ), ale z braku odwagi jeszcze nigdy sie na niego nie zdecydowałam. Ale zobaczymy...

2
Interesuje się różnymi krajami (we wszelkim pojęciu tego słowa). W przyszłości planuje na pewno odwiedzić Norwegię, Japonię, Islandię, Kanadę i Australię. Mam zamiar nauczyć się też japońskiego (właśnie zaczynam), norweskiego, suahili oraz francuskiego, ale to jest tylko zamiar. Jak na razie angielskiego nie mogę przetrawić (a za rok matura!).

3
Bardzo lubię być sama. Oczywiście jak każdy od czasu do czasu potrzebuje towarzystwa moich przyjaciół, ale resztę czasu spędziła bym sama zamknięta w swoim pokoju lub w takim miejscu w pobliskim lesie gdzie nikt nigdy mi nie przeszkadza. Zauważyłam, że tłumy (nawet te małe) strasznie mnie męczą. Ze szkoły, z zakupów zawsze wracam wykończona i najlepiej od razu bym poszła spać. 

4
Lubię i umiem gotować. Mimo iż kucharka ze mnie całkiem konkretna to jednak cukiernik ze mnie żaden. Nie było jeszcze ciasta, które by mi się całkowicie udało. Ciągle wychodzą mi jakieś zakalce. Ja uparcie twierdzę, że to wina piekarnika ( bo w końcu ile można przypalać ciasto kiedy w środku jest surowe, a temperaturę ustawiam przecież dobrą!), ale chyba jednak muszę uznać swój brak talentu w tej dziedzinie.

5
Uwielbiam jeść. Mam niemal żołądek bez dna, co się jednak odbija nadwagą. Staram się jednak ograniczać, ale uwierzcie jest to wielki wysiłek. Bo przecież tyle pyszności istnieje na tym naszym pięknym świecie (oprócz kalafiora i brukselki rzecz jasna). Skoro już jesteśmy przy jedzeniu to muszę też zauwazyć, że strasznie mi smakują (nie mam pojęcia czemu?) zielone owoce. Niedojrzałe truskawki, jabłka, czereśnie i śliwki jem zawsze kiedy mam okazję i o dziwo nie boli mnie od tego brzuch.

6
Kocham deszcz i śnieg. I w ogóle lubię kiedy jest zimno, może nie tak bardzo, że zamarza oddech, ale jednak. Nie cierpię upałów. A lato znoszę tylko dlatego, że są wakacje. Ubóstwiam naturę. Na spacery po lasach i łąkach (mam te dogodność, ze mieszkam na wsi) przeznaczam mnóstwo czasu. I najlepiej ciągle chodziła bym na bosaka i w cienkich ubraniach (co się akurat kłóci z moim upodobaniem zimna, ale ja już jestem taka pełna sprzeczności :D) 
7
Lubie bawić się swoimi uszami. Szczególnie gdy są one zimne. A są one takie przeważnie w czasie kiedy kładę się już spać. Ale nie przeszkadza mi to bawić się nimi wszędzie. Pewnie z tego powodu jedno mam mniejsze od drugiego. W dodatku umiem wygiąć górną cześć małżowiny usznej tak, że sama nie da rady się odgiąć (ale to tylko z prawej strony).

8
Mam bardzo dużą rodzinę. Posiadam pięciu braci i jedną siostrę. Wszyscy ode mnie starsi. Dużo starsi. Od najstarszego brata dzieli mnie 20 lat, od najmłodszego 8. Żeby było śmieszniej w największej komitywie (Boże jak on mnie wkurza!) jestem właśnie ze Sławkiem (to ten najstarszy brat :D) i oboje urodziliśmy się we wrześniu. Wiadomo ludzie się rozmnażają tak więc jestem ciocią już dla ośmiorga maluchów (trzy dziewczynki i pięciu chłopców). Kocham ich wszystkich, ale najlepiej na odległość. Wyobraźcie sobie ten cały spęd na różne święta i okazje. Tylko uciekać gdzie pieprz rośnie.

9
Jestem konsultantka Avonu. I mimo iż moje interesy idą całkiem sprawnie to jednak sama nie używam kosmetyków tej firmy. Moją ulubioną marką jest Yves Rocher. I wyobraźcie sobie, ze nakierował mnie na nią mój brat :D.

10
Ubóstwiam bajki. Te stare jak "Piękna i bestia", "Król lew" (obie części świetne lecz druga podobała mi się bardziej), "Pocahontas", "Tarzan", "Mała syrenka", ale nie tylko Disney'owskie, w kółko może oglądać też "Księżniczkę łabędzi" (wszystkie trzy części), serial "Księżniczka Fantaghiro". Z tych nowych, komputerowych produkcji uwielbiam "Kung Fu Pandę", "Shreka", "Zaplatanych" i wiele wiele innych. Od niedawna oglądam też anime (aktualni faworyci "Vampire Knight" i "Hellsing").




No to tyle. Do zabawy zapraszam niedopisanie oraz Natulę.

niedziela, 19 czerwca 2011

Marianne Curley "Straż"

Tytuł: Straż (The Named)
Cykl: Strażnicy Veridianu
Tom:
Autor: Marianne Curley
Wydawca: Jaguar
Data wydania: maj 2011
Liczba stron: 431
ISBN: 978-83-76-86-047-3
Ethan był małym dzieckiem, kiedy zamordowana została jego siostra, Sera. Teraz, po dwunastu latach, prowadzi podwójne życie. Jest normalnym nastolatkiem z australijskiego miasta Angel Falls i agentem Straży - siły powołanej po to, by chronić historię. Zadaniem Straży jest nie dopuścić do tego, aby samolubna, nieobliczalna potęga zmieniła bieg przyszłych wydarzeń i ugruntowała swoją władzę w przyszłości...

Czy zastanawialiście się czasami czym był Chaos? Ten pierwszy Chaos, który rzekomo był początkiem wszystkiego? Ludzie wyobrażają go sobie jako skupisko rożnych gazów i pyłów z którego zaczął powoli formować się nasz teraźniejszy świat. A może było zupełnie inaczej?

Ethan od dwunastu lat prowadzi podwójne życie. Jako czterolatek po tragicznej śmierci swojej siostry został przyjęty w szeregi Straży. Specyficznej armii, która dba o to by historia toczyła się swoim utartym torem, bez zakłócania biegu wydarzeń. Występują tu jednak i ci źli. Zakon założony przez Boginię Chaosu ma za zadanie zmieniać teraźniejszość przez ingerowanie w przeszłość, by wprowadzić zamęt, który pozwoli przejąć jej władze nad światem.

Ethan jest bardzo dobry w tym co robi. I właśnie ma dostać najwyższe odznaczenie jakie istnieje w szeregach Straży – możliwość lotu. Jednak czeka go jeszcze jedno zadanie. W zaledwie kilka tygodni musi wyszkolić Ucznia. Nie przeszkadza mu to i jest wręcz zadowolony, ze powierzono mu tak odpowiedzialne zadanie, bo oznacza to, że skrzydła ma już niemal w kieszeni. Sprawę komplikuje jednak fakt, ze osobą którą ma wyszkolić jest siostra jego byłego najlepszego przyjaciela, Isabel, którą zawsze uważał za straszne utrapienie.

Dziewczyna nie ma pojęcia o swoich darach, który posiada każdy Strażnik. Kiedy jednak pewnego dnia tylko i wyłącznie siłą swojej woli zasklepia świeże skaleczenie, wpada w panikę. Bo w sumie kto by nie wpadł. Jednak pojawia się przyjaciel z dzieciństwa jej brata, w którym była niegdyś szaleńczo zakochana, otaczając ją swoją opieką. Isabel zagubiona dotąd w świecie odnajduję swoje powołanie. Jednak nie jest świadoma zagrażającego jej niebezpieczeństwa. Nikt nie jest.

Książka jest pełna fantastycznych przygód dwójki głównych bohaterów. Są oni równocześnie narratorami. Książka podzielona jest rozdziałami, w których na przemian opowiada Ethan i Isabel. Co pozwala nam poznać Straż z dwóch punktów widzenia. Wszystkie tajemnice odkrywamy stopniowo. Towarzyszymy Isabel w jej wdrążaniu się w nowy magiczny świat, którego stała się częścią. Krótkie rozdziała, ale też i obfitość w przygody i sekrety, które czytelnik jak najszybciej chce rozwiązać, sprawia że książkę pochłania się w rekordowo krótkim czasie. Jednak czasami ta szybka akcja mnie lekko irytowała. W niektórym monetach wszystko działo się zdecydowanie zbyt prędko. Nie uświadczy się tu też zawiłych opisów. Co akurat mi się podobało, bo skupiało się raczej na perypetiach bohaterów niż na ich otoczeniu.

Bohaterowie książki są wyraziści i intrygujący. Sprawiają , że od razu można zapalać do nich sympatią. Odznaczają się odwagą, honorem ale tez i niemożliwym uporem, który często pakuje ich w kłopoty. Są przyjaciółmi jednak występuję pomiędzy nimi niezwykłe napięcie towarzyszące miłości. Jednak ten stek nie dominuje w książce. Jest tylko malutkim dodatkiem, który nie rozwija się w tym tomi i aż prosi się (szczególnie wielkich fanek romansu) by sięgnąć po kolejne części.

Nie zapominajmy jednak, że bohaterowie to nie tylko ci pierwszoplanowi. Jest tu Arkarian, Nauczyciel Ethana, wiecznie młody mężczyzna o fiołkowych oczach i szafirowych włosach. Poznajemy też Matta, brata Isabel, oraz jego dziewczynę Rochelle, wiecznie nieufnego nauczyciela historii pana Cartera, Jimmy'ego, a także ojca Ethana, który skrywa pewną tajemnicę.

Największą wadą jak dla mnie jest okładka książki. Jest ona ładna, nastrojowa i w ogóle. Tylko niestety solą w oku jest dla mnie zdjęcie dziewczyny. Nie żebym miała coś do samej modelki jako takiej. Ja po prostu strasznie nie lubię kiedy na okładce jest takie prawdziwe zdjęcie, które pokazuję twarz. Jak już to wolę rysunek.

„Straż” to książka naprawdę magiczna, ale też i oryginalna wśród tych wszystkich romansów paranormalnych pełnych wampirów, wilkołaków i innych istot rożnej maści. Zachwyca czytelnika świetne skonstruowaną fabułą i zawiłą intrygą. Poznajemy odwieczny konflikt Straży i Zakonu. Dowiadujemy się o Proroctwie, który zaczyna się spełniać i którego częściami są nasi bohaterowie. Jak się potoczą ich losy? Sama jestem bardzo tego ciekawa i nie mogę się już wprost doczekać kiedy sięgnę po „Mrok” drugi tom trylogii Strażnicy Veridianu. 

Moja ocena: 9/10. 

Książka została przekazana od serwisu nakanapie.pl. Za co bardzo, bardzo dziękuję.

wtorek, 14 czerwca 2011

Bettina Belitz "Pożeracz snów"

Tytuł: Pożeracz snów (Splitterherz)
Autor: Bettina Belitz
Wydawca: ZNAK
Data wydania: 16,06,20011
Liczba stron: 600
ISBN: 978-83-240-1534-4
okładka: miękka

Piękno naznaczone złem...
Miłość na granicy jawy i snu...

Ona - wrażliwa, samotna, nie chce się pogodzić z przeprowadzką na wieś w lasach Westerwaldu.
On - niesamowicie przystojny, intrygujący i groźny. Ellie wyczuwa, że tkwi w nim głęboka tajemnica, ale choć się boi - za wszelką cenę chce się z nim spotykać.
To on - Colin Blackburn - ratuje ją w czasie burzy i od tej chwili Ellie nawiedzają niesamowite sny, groźne i jednocześnie fascynujące. Sny, które prowadzą ją na granicę dwóch światów...
Dzieli ich wszystko. Łączy tylko tajemnica.

Właściwie do autorów niemieckich, z jakiś niewyjaśnionych powodów, byłam nastawiona negatywnie. Pewien wpływ na to na pewno miało narzekanie mojej przyjaciółki na jakąś książkę. Słuchałam tego wprawdzie jednym uchem lecz widocznie utrwaliło mi się to w umyśle i  nieświadomie unikałam książek germańskich pisarzy. Całe szczęście miałam okazje przeczytać "Pożeracza snów" i moja opinia radykalnie się zmieniła. 

Sny. Czym są dla nas właściwie sny? Naukowcy nadal nie potrafią jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Niektóre są piękne inne zaś zamieniają się w okropne koszmary. Sama muszę z przykrością stwierdzić, że śnię bardzo rzadko...
Fabuła "Pożeracza snów" jest nierozerwalnie związana z ta tematyką. Co sprawia, ze jest oryginalna, wyjątkowa i warta czasu z nią spędzonego. 
Elisabeth Sturm wraz z rodzicami przeprowadza sie z tętniącego życiem miasta, Kolonii, do sennej wioski Kaulenfeld. Oczywiście nie nastraja ją to pozytywnie. W mieście zostawiła wszystkich znajomych, o których tak zawzięcie zabiegała próbując się wpasować w ich świat. Należała do paczki najpopularniejszych dziewczyn w klasie. Chodziła w markowych obraniach, bawiła się w modnych klubach, nie wychodziła z domu bez makijażu i wyprostowanych włosów. I kiedy wreszcie zaczęła czuć się akceptowana w tamtejszym liceum, jak grom z jasnego nieba spadła na nią wiadomość o przeprowadzce. Jej ojciec dostałam posadę dyrektora szpitala dla psychicznie chorych i nie mógł zaprzepaścić tej szansy.
Zamieszkują w starym domu obrośniętym winoroślą. Rodzice Ellie są naładowani optymizmem i przeciwieństwie do swojej córki tryskają radością. A ona najlepiej przespała by cała tą sprawę. Niestety tak się nie da. Musi rozpocząć nowe życie w nowym miejscu, a co za tym idzie nowej szkole. Już od pierwszego dnia sprawy nie mają się dobrze.  Nowi znajomi uważają ją za paniusię z miasta, zadzierającą nosa, za snobkę i przemądrzała kujonkę.
Przytłoczona całą ta sytuacją Ellie wybiera się na spacer, który będzie niemal momentem zwrotnym w jej życiu. Kiedy przechadza się po leśnej ścieżce nagle nad nią rozszalała się burza. Dziewczyna nieprzyzwyczajona do tak gwałtownego żywiołu wpada w panikę. Próbuje walczyć z zacinającym deszczem i hulającym wiatrem jednak bezskutecznie. Kiedy jest już niemal pewna przegranej, znikąd pojawia się jeździec na czarnym koniu i niczym rycerze księżniczkę, ratuje dziewczynę z opresji.
Potem Ellie jeszcze niejednokrotnie spotka swojego wybawiciela. Colin nieodparcie będzie ją pociągał, ale tez i przerażał. Zostanie ujawnione wiele szokujących faktów. Wyniknie wiele nieprzewidzianych zdarzeń. Ellie spotka się z zazdrością, nienawiścią, miłością, ale i strachem. Bo nawet we śnie nie jest do końca bezpieczna. Bo gdzieś tam czyha zmora, głodna ludzkich nocnych fantazji. A może nie jest ona wcale tak daleko. Może mieszka ona nawet pod tym samym dachem? 
Wśród wszystkich książek o wampirach, czarodziejach, wilkołakach, upadłych aniołach i całej rzeszy innych paranormalnych stworzeń, "Pożeracz snów" jest niczym orzeźwiający powiew świeżości. Nie uświadczysz tu drogi czytelniku żadnego z wyżej wymienionych postaci. Mimo iż książka jest zdecydowanie fantastyczna to jednak podczas czytania ma się wrażenie zniewalającej realności fabuły. Cały utwór napisany jest w narracji pierwszoosobowej z perspektywy Elisabeth. Jedynie prolog jest opisem odczuć kogoś innego. Wprowadza nas w mroczny klimat powieści. 
 
Bohaterowie wprost podbili moje serca. Najpierw zacznijmy od postaci którą pokochałam rozszalałą miłości i z niecierpliwością wyczekiwałam fragmentów z nim związanych. Jest to mianowicie... Master X. Wtajemniczenie wiedzą, a nie wtajemniczonych informuje, ze jest to kot. Szalony i nieprzewidywalny niczym mój Nico. I za to właśnie tak go uwielbiam. 

Główna para bohaterów Ellie i Colin też uzyskali moją sympatię. Ona jest taką zwykłą nastolatką, która jest lekko zagubiona w otaczającym ją świecie. Ma swoje lęki i marzenia. Nie jest jednak żadną eteryczną istotką, która za wszelką cenę trzeba chronić, bo nie daj Boże się skaleczy. Jest odważna i bardzo bardzo uparta. Niektórych może irytować to, ze ciągle jest zmęczona i zasypia w niespodziewanych momentach, ale ja osobiście bardzo ją rozumiem bo sama potrafię przysnąć w różnych miejscach i pozach :D.  
Colin. Ach Colin! Zdecydowanie jeden z moich ulubionych męskich bohaterów. Groźny, tajemniczy, bardzo poraniony na duszy. To to co foninki lubią najbardziej. Oczarował mnie swoim wyglądem i zachowaniem. 

Bardzo zaintrygował mnie również Tillmann. Odegrał w utworze znacząca rolę i bardzo go polubiłam. Mam nadziej, że autorka nie zrobi tu jakiegoś trójkąta miłosnego właśnie z nim jako tym drugim. 

Akcja dzieje się tu w wolnym tempie, co zdecydowanie nie jest minusem tej pozycji. Pozwala czytelnikowi z oczekiwaniem wyglądać kolejnych przygód bohaterów.  Czytelnik może dłużej rozkoszować się książką, mimo iż na końcu i tak czuć niedosyt i można powiedzieć lekkie rozczarowanie, które potęguje głód na druga część, tej jak się zdążyłam zorientować trylogii. 

Musze również pochwalić wydawnictwo za okładkę książki. Jest czarująca, w pewien sposób magiczna. W porównaniu z oryginalną okładką nasza jest bardzo kreatywna i wyróżniająca się z tłumu. Nastraja potencjalnego czytelnika po zapoznania się z nią by rozwikłać tajemnice w niej zawartą. 

"Pożeracz snów" trafi na sklepowe półki 16 czerwca, a ja z czystym sumieniem mogę polecić ją każdemu, kto zmęczył się już tymi wszystkimi krwiopijcami i szuka czegoś nowego, nie banalnego.  

Moja ocena: 10/10.



Bardzo chciałabym podziękować Wydawnictwu Znak Emotikon za udostępnienie mi egzemplarzu recenzenckiego tej książki.

niedziela, 12 czerwca 2011

Sharon Sala "Nieśmiertelny"

Tytuł: Nieśmiertelny (The Warrior)
Autor: Sharon Sala
Wydawca: MIRA (Wydawnictwo Harlequin)
Data wydania: 23,04,2010
Liczba stron: 320
ISBN: 978-83-238-6761-6
okładka: miękka

XVI wiek
Hiszpańscy najeźdźcy pod wodzą Antonia Vargasa,owładnięci chciwością i żądzą krwi, napadają na spokojną indiańską wioskę. Mordują wszystkich mieszkańców, nie oszczędzają kobiet ani dzieci. Z życiem uchodzi jedynie młody wódz o imieniu Nocny Wędrowiec.  Nie spocznie, dopóki nie dokona zemsty na zabójcach. Pomoże mu w tym niezwykły dar – nieśmiertelność…

XXI wiek
Zemsta wreszcie się dopełni. Po wiekach tułaczki Nocny Wędrowiec jest bliski celu. Miliarder Richard Ponte, duchowy spadkobierca Antonia Vargasa,  musi zginąć. Nocny Wędrowiec zdobywa zaufanie jego córki, nie ma skrupułów ani wątpliwości. Liczy się z tym, że skrzywdzi niewinną dziewczynę. Jednak przewrotny los wyznaczy mu zupełnie inną rolę…



Książka "Nieśmiertelny" była pierwszą powieścią Sharon Sali która przeczytałam. Spodobał mi się jej styl pisarski i do dnia dzisiejszego mam już na swoim koncie kilka jej pozycji. Zdążyłam już się zorientować, ze pisze ona przeważnie romanse. I te zwykłe i te z wątkami sensacyjnymi. Kiedy na świecie popularność zaczęły zdobywać książki z gatunku paranormal romance i pani Sala spróbowała swoich sił w tej dziedzinie. Wyszło jej to średnio, ale nie koniecznie źle. 

Akcja utworu rozpoczyna się w XV wieku, w czasach wielkich odkryć geograficznych. Historia pokazała w jak okrutny sposób odkrywcy rozprawiali się z rdzenną ludnością obu Ameryk. Antonio Vargas nie był inny. Pirat, rozbójnik wyrusza na zachód w poszukiwaniu nowego lądu odkrytego przez Kolumba, obfitującego, jak głoszą opowieści w bogactwa wszelkiej maści. Dociera do brzegu Ameryki Północnej i tu z zimną krwią zabija wszystkich mieszkańców indiańskiej wioski. A raczej prawie wszystkich. Nocny Wędrowiec młody wódz szczepu Żółwia wracając do domu był świadkiem masakry swoich najbliższych. Wpadł w szał, co jest zrozumiałe, zaczął w pojedynkę walczyć z całym tabunem najeźdźców. Jak wiadomo, adrenalina działa cuda, więc stał się wręcz niezwyciężony. Piraci widząc jego furię i straty we własnych szeregach, zaczęli się wycofywać. Uciekli na swoje statki. Niestety Nocny Wędrowiec nie osiągną celu. Nie zabił mordercy swojej ukochanej żony. Pech chciał, że był to sam Vargas.

Zrozpaczony zaczął rzucać przekleństwa na oprawców, na bóstwa, które pozwoliły na taką krzywdę. Pradawne duchy postanowiły ulitować się nad Nocnym Wędrowcem. Dały mu nieśmiertelność do czasu, aż dopełni zemsty zabijając Vargasa. Niestety przez wieki wróg umykał. Odradzał się w coraz to innych wcielaniach.
Aż do XXI wieku. Teraz duch Vargasa odrodził się w postaci Richarda Ponte. Los sprawia też, ze największy wróg ma córkę. Trzeba dodać piękną córkę. Alicia pewnego dnia dowiaduje się szokującej prawdy o swoim ojcu. Okazuje się, że Vargas przez te wszystkie wieki wcale się nie zmienił. Teraz też jest zły i chciwy. Dorobił się majątku na produkcji broni. Nie było by w tym nic zdrożnego gdyby nie to, że sprzedawał ją też nielegalnie dla Al Kaidy. Dziewczyna nie mogąc sobie poradzić z ta wiedzą, ucieka od ojca i tak trafia na Johna Nightwalker'a, a za nią wyrusza pościg. 

Między dwojgiem bohaterów rodzi się uczucie. Nie ma ono jednak łatwej drogi. Ścigani  przez pana Ponte, który wydał wyrok na, było nie było własną córkę, muszą się zmierzyć także z własnymi demonami oraz zdemaskować nieplagalną działalność na niekorzyść kraju. Ich miłość mimo wszystkich trudności dojrzewa, aż w końcu oboje zdają sobie z niej sprawę. Nic nie dzieje się tu za szybko. Nie idą do łóżka po dobie znajomości. Od samego początku zachowują względem siebie rezerwę i powoli odkrywają, jedno drugie.

Bardzo polubiłam oboje bohaterów. John to Czirokeski Indianin, z bagażem wspomnień nie do końca pogodzony ze śmiercią żony. Spotyka na swej drodze córkę wroga, dziewczynę z dobrego domu mająca problem nawet z ugotowaniem jajek. Oboje jednak przyciąga do siebie ta magnetyczna siła łącząca ludzi od wieków. 

Występuje tu narrator trzecioosobowy. Książkę czyta się lekko i szybko. Jednak ci którzy spodziewają się porządnej dawki paranormalnych zjawisk mogą się lekko rozczarować. Mimo iż pod taki właśnie gatunek ta książka jest zaliczana to fantastyczna jest tu tylko nieśmiertelność bohatera oraz sprawa z reinkarnacją. Jest to za to świetny romans sensacyjno-kryminalny z aktualnym jak dla nas wątkiem wojny w Iraku. 

Bardzo serdecznie polecam nie tylko tą książkę, ale i samą autorkę, osobą lubiącym romanse z nutką sensacji. 

Moja ocena: 7/10. 

czwartek, 9 czerwca 2011

Sherrilyn Kenyon "Rozkosze nocy"

Tytuł: Rozkosze nocy (Night Pleasures)
Cykl: Mroczny Łowca
Tom: 1 (w USA 2)
Autor: Sherrilyn Kenyon
Wydawca: MAG
Data wydania: sierpień 2010
Liczba stron: 426
ISBN: 978-83-7480-179-9

 Amanda chce tylko spokojnego, zwykłego życia, ale kiedy staje się celem ataku, który został zaplanowany z myślą o jej bliźniaczce, budzi się skuta kajdankami z seksownym nieznajomym blondynem. W pierwszej chwili myśli, że to kolejna ekstremalna próba swatania zaaranżowana przez siostrę, ale wkrótce staje się jasne, że Kyrian z Tracji nie jest materiałem na chłopaka, ponieważ jest Mrocznym Łowcą – nieśmiertelnym wojownikiem, który zaprzedał duszę za jedną chwilę zemsty na swoich wrogach. Poświęca wieczne życie polowaniu na wampiry i Daimony, które żerują na rodzaju ludzkim. W tej chwili poluje na bardzo starego i śmiertelnie niebezpiecznego Daimona o imieniu Desiderius, który dla zabawy przykuł go do istoty ludzkiej, żeby ubarwić polowanie. Teraz Kyrian i Amanda muszą znaleźć sposób, żeby pozbyć się więzów, zanim poddadzą się niebezpiecznemu przyciąganiu, które  pojawia się między nimi. Bo w przeciwnym wypadku Desiderius zabije ich oboje...

Ja jestem osobą bardzo dumną, przewrotną i w ogóle dziwne ze mnie stworzenie. Kiedy w jednym z konkursów nie wygrałam "Rozkoszy nocy" już drugiego dnia popędziłam do sklepu by je nabyć. Niestety nasza księgarnia, jest jaka jest i książki nie było, więc przez kolejnych kilka dni pani stojąca za ladą miała ze mną istne utrapienie. Ale książeczkę w końcu dostałam w swoje łapki i... przeleżała kilka miesięcy w mojej swoistej "kolejce. Przyszedł w końcu jej czas i jestem wprost zachwycona. 

Główna bohaterka, Amanda, chce być zwykłą kobietą. Pracuje jako księgowa, prowadzi w miarę spokojne życie, ma przeciętnego narzeczonego, można zaryzykować stwierdzenie, ze jest to facet nudny, aż do bólu. I jest tym swoim normalnym, szarym życiem zachwycona. Jednak czy można być zwykłą osobą mając tak niezwykłą rodzinę? W jej domu ciągle coś się dzieje. Czary, zaklęcia, rytuały i polowania na wampiry są tu na porządku dziennym. Amanada ma dziewięć szalonych sióstr, które bardzo kocha, ale nie chce być taka jak one. Wszystkie te paranormalne zjawiska ją przytłaczają i próbuje się od nich odciąć.  

Wspomniany wcześniej nudny facet, czyli Cliff po spotkaniu z rodziną Deveraux'ów, postanawia jednak zakończyć swój związek. Amanda jest tym strasznie przybita, lecz o dziwo zauważa, żę nie boli jej to tak bardzo jakby się mogła spodziewać. Denerwuje ją jednak gadanie sióstr, które są pełne chęci by znaleźć jej prawdziwego mężczyznę.

Jakież jest jej zdziwienie i szok kiedy  zostaje napadnięta w mieszkaniu swojej siostry i budzi się obok osobnika, który wypisz wymaluj wygląda jak ideał typowany przez pokręcone dziewczyny. Wysoki, umięśniony, męski aż do bólu. Jakby sytuacja nie była dość absurdalna, kobieta dostrzega, że ich nadgarstki są ze sobą skute grubymi kajdanami. 

Początkowo podejrzewa, że to jedna z ekstremalnych randek zaaranżowanych przez jej siostrę bliźniczkę. Potem jednak kiedy przystojny nieznajomy się budzi i akcja przyspiesza okazuje się, że są uczestnikami osobliwej gry prowadzonej przez bezwzględnego Desideriusa. Amanda wkracza w świat przed którym ucieka? Świat zjawisk nadprzyrodzonych, wampirów, bogów i wielu innych mrocznych stworów.

Szczególnie podoba mi się główny bohater męski. Kyrian z Tracji to bardzo złożona i interesująca postać. Jest Mrocznym Łowcą służącym bogini Artemidzie. Broniącym niczego nieświadomych ludzi przed ogromnym zagrożeniem. Bolesna i tragiczna przeszłość sprawia, ze zamkną się w ochronnej skorupie, której nikt nie jest w stanie skruszyć. Do czasu... Pojawienie się w jego życiu Amandy jest czymś przełomowym. Pozwala on sobie na płomyk nadziei, której nie zaznał od wieków.

Sama Amanda nie zrobiła na mnie oszołamiającego wrażenia. Niewątpliwie ma swój polot. Jest taka niezależna, z ciętym języczkiem i w ogóle czarująca. Strasznie mnie jednak irytowało to jej podążanie za normalnością, brak samoakceptacji. W niektórych momentach wydawała mi się wręcz mdła, ale nie zawsze. Bo przecież nie raz zaskoczyła mnie swoim zdecydowaniem i odwagą.

"Rozkosze nocy" to paranormal romance, naszpikowany namiętnie erotycznymi opisami przeplatanymi historiami rodem z mitów o greckich bogach. Bardzo ładnie został zaprezentowane połączenie tych dwóch światów. Bo w końcu cała akcja dzieje się w teraźniejszości w Nowym Orleanie. Więc skąd Artemida i cała inna rzesza mitycznych stworzeń? To musicie sobie doczytać.

I naprawdę warto sięgnąć po tą pozycję. Wejść w świat Mrocznych Łowców, Daimonów, Apollinów... Mimo iż akcja dzieje się utartym torem, to jednak jest ona bardzo dynamiczna i w wielu momentach może zaskoczyć czytelnika. Początkowo razi trochę natężenie scen erotyczny i fakt, ze oni niemal ciągle myślą o seksie, ale wydaje mi się, ze po jakimś czasie czytelnik po prostu się przyzwyczaja.

Niestety jeden w niewielu minusów tej książki to lekki chaos panujący w fabule. Ja już dawno stwierdziłam, ze Polscy wydawcy ani trochę nie szanują swoich czytelników i postępują z nimi nie fair. "Rozkosze nocy" do drugi tom serii wydanej  w Stanach. U nas figuruje jako początek cyklu. Niestety nie mieliśmy okazji zapoznać się z historią Juliana i Grace, która może rozjaśniła by trochę w głowach osobom czytającym książkę.

Drugi minus to okładka. Moim zdaniem jest naprawdę piękna i mi się bardzo podoba. Jedak wypadałoby, aby okładka choć trochę odzwierciedlała rzeczywistość zawarta w książkę bo przecież "boski" Kyrian był blondynem, a a tamten pan na pewno nim nie jest...

Pozycja naprawdę warta zachodu, a osoby które zaintryguje historia Mrocznych Łowców, mogą sięgnąć po kolejny tom cyklu, "Objęcia nocy". Ja zrobię to na pewno. 
Moja ocena: 7(,5)/10.