sobota, 27 sierpnia 2011

Jodi Picoult "Drugie spojrzenie"

Tytuł: Drugie spojrzenie (Second Glance)
Autor: Jodi Picoult
Wydawca: Prószyński i S-ka
Data wydania: październik 2010
Liczba stron: 504
ISBN:
978-83-7648-477-8
 
Comtosook, Vermont, Stany Zjednoczone. Firma deweloperska chce wybudować galerię handlową w miejscu pochówku Indian Abenaki. Kiedy właściciel ziemi podpisuje odpowiednie papiery, mimo protestów Indian, zaczyna się budowa. Mniej więcej w tym samym czasie miasteczko nawiedza seria niewyjaśnionych zdarzeń: z nieba spadają płatki róż, w powietrzu unosi się zapach owoców leśnych, ziemia zamarza, chociaż jest środek lata, a jedna z dziewczynek widzi duchy…

Do miasteczka przyjeżdża Ross Wakeman, który odkąd stracił narzeczoną w wypadku samochodowym, pragnie za wszelką cenę udowodnić istnienie świata nadprzyrodzonego… Czy dziwne wydarzenia w miasteczku to zemsta przodków? Kim jest intrygująca, tajemnicza kobieta, którą poznaje Wakeman?


Czy zastanawialiście się kiedyś nad własnym istnieniem? Zaglądaliście w głąb swojego drzewa genealogicznego? A gdyby ktoś, kiedyś stwierdził, że jeden z waszych przodków ma skażoną krew i nie powinien przekazywać jej dalej? Czy byli byście wśród nas?

Byłam pełna awersji do książek Jodi Picoult, za sprawą „Bez mojej zgody” oraz „Kruchej jak lód”, których wprawdzie nie czytałam, ale bardzo szczegółowo przejrzałam i nie zapałałam do nich sympatią. Postanowiłam jednak dać jej szanse, kiedy na bibliotecznej półce znalazłam „Drugie spojrzenie”. Zdecydowanie się nie zawiodłam.

Jest to książka wielowątkowa. Dzieli się ona na trzy części. W pierwszej poznajemy wszystkich bohaterów, miejsce wydarzeń i samą tajemnicę na której opiera się fabuła. Początkowe strony witają nas zatrzęsieniem postaci, pozornie sobie obcych, co sprawia, że można się w tym wszystkim zagubić, ale z biegiem czasu wszystko się ładnie ze sobą łączy. Druga część to opis wydarzeń mających miejsce w Comtosook w 1932 roku. Nie będę o tym za bardzo pisać by nie zdradzać sekretów. W ostatniej części, wracamy do teraźniejszości gdzie wszystkie puzzle powoli zaczynają trafiać na swoje miejsce, tworząc jasny i przejrzysty obraz sytuacji.

To magiczna opowieść, która mimo iż należy do literatury obyczajowej jest przesiąknięta mistyczną mgiełką spraw paranormalnych. Dominująca postacią jest tu Ross, którego narzeczona kilka lat wcześniej zginęła w wypadku. Miłość do niej ciągle się w nim tli. Tak samo jak nadzieja, że jednak nie stracił jej bezpowrotnie. Angażuje się w poszukiwania duchów. Kiedy jednak po wielu miesiącach nie udaje się mu zobaczyć ducha na własne oczy, daje za wygraną i udaje się lizać rany do swojej siostry. Shelby mieszka w małym vermonckim miasteczku, Comtosook. Przyjazd Rossa zbiega się z dziwnymi zjawiskami, które zapoczątkowała budowa centrum handlowego na terenie, jak utrzymują miejscowi Indianie, miejsca pochówku Abenaki. Z nieba spada deszcz płatków róż, ziemia zamarza w środku lata, a ekspresy do kawy parzą... lemoniadę. Nasz bohater oczywiście wyczuwa pismo nosem i wyrusza na poszukiwanie ducha. Ale czy go znajdzie?

Jednak pani Picoult nie była by sobą gdyby nie podjęła tematów obyczajowych oraz moralnych. Jak mówiłam jest to powieść wielowątkowa. Poznajemy nie tylko Rossa, ale też jego siostrę która samotnie wychowuje swojego synka z XP (Xeroderma Pigmentosum – bardzo rzadkie schorzenie w którym na wskutek działania promieni UV w ludzkim DNA powstają nieodwracalne zmiany), policjanta Eli'ego, zajmującą się genetyką Meredith wraz znad wyraz wrażliwą córeczką Lucy, stulatka Az'a, a wreszcie tez tajemniczą Lię. A to nie wszyscy bohaterowie. Wiem, ta ich różnorodność trochę przytłacza, ale po pierwszym szoku, wszystko wydaje się już normalne.

Z tego co zauważyłam, książki Jodi Picoult charakteryzują się poruszaniem często kontrowersyjnych tematów. Tym razem też nie jest inaczej. Autorka skupia się tu na zagadnieniu eugeniki. Jest to nauka badająca możliwości rozwoju osobników o dodatnich cechach dziedzicznych osiągniętych przez selekcję na drodze genetycznej . Eugenika sama w sobie nie jest taka zła propaguje świadome rodzicielstwo, walkę z uzależnieniami, zainteresowanie sportem, higienę pracy itp. Jednak rozumienie tego pojęcia zostało w przeszłości wypaczone, co doprowadziło do nieodwracalnej krzywdy wielu ludzi. W Stanach Zjednoczonych w kilkunastu stanach w 1931 roku podpisano ustawę o dobrowolnej sterylizacji. Ta „dobrowolność” w dużej liczbie przypadków była tylko nazwą. Wystarczyła decyzja zaledwie dwóch lekarzy by dokonać zabiegu już pod przymusem. I tak więc zaczęto tępić osoby „odpowiedzialne” za degradacje środowiska (przestępców, psychicznie chorych, upośledzonych umysłowo, samobójców, a nawet Indian). „Czytka rasowa” wprowadzona przez Hitlera w czasie II wojny światowej to nic innego jak błędne pojęcie eugeniki.

„Drugie spojrzenie” bardzo mnie zachwyciło. Pięknie wykreowany świat w którym wszystko jest możliwe. Koniec trochę za bardzo naciągany, ale mnie usatysfakcjonował. Wszechstronnie przedstawione postaci zachwycają swoimi charakterami. Moim faworytem jest Ethan i jego nad wyraz dorosła postawa. Ross wiele ludzi może irytować, bo ciągle chodzi w depresji i chce się wieszać (akurat wieszać się nie chciał, ale tak ładnie mi to brzmiało :D), jego postać jednak wzbudziła moją sympatię. Och taki dorosły facet wyglądający jak skrzywdzony szczeniak, kogo by to nie ruszyło.

Książkę naprawdę polecam. Rzekomo jest zupełnie inna niż pozostałe w dorobku pani Picoult. Ale sama ocenić nie umiem to pierwsza książka tej autorki z którą się zapoznałam. Mam nadzieje, że nie ostatnia.

Moja ocena: 9/10.

piątek, 19 sierpnia 2011

Sandra Brown "Witaj, mroku"

Tytuł: Witaj, mroku (Hello, darkness)
Autor: Sandra Brown
Wydawca: Świat Książki
Data wydania: maj 2006
Liczba stron: 352
ISBN:
83-7391-518-4
 
Paris Gibson prowadzi w radiu popularne nocne audycje. W trakcie jednej z nich radzi słuchaczce, by rzuciła swego chłopaka. Ten po pewnym czasie dzwoni do Paris i oświadcza, że najpierw zamorduje ukochaną, która chciała z nim zerwać, a potem zemści się na niej - za to, że tak jej poradziła. I zrobi to w ciągu 72 godzin... Rozpoczyna się wyścig z czasem.

Z tą autorką spotkałam się już kilka lat temu, kiedy to w dzień wigilii przyszła paczka z jej książką. Schowałam się w pokoju ignorując przygotowania świąteczne i zaczytałam się w pięknej historii miłosnej. Od tego czasu Sandra Brown zagościła u mnie na szczycie listy ulubionych autorek romansowych. Dlatego to ona, a nie tak przez wszystkich uwielbiana Nora Roberts, która wydaje książki z szybkością karabiny maszynowego, jest dla mnie zdecydowanie i nieodwołalnie Królową Romansu.

Tak więc kiedy tylko natkną się na jakąś, nieprzeczytaną przeze mnie książkę pani Brown oczywiście ją sobie pożyczam (z pytaniem lub bez :D). Tak było i w tym przypadku.

Paris Gibson prowadząca nocną audycje w radiu 101,3 FM, otrzymuje telefon od swojego słuchacza. Z tajemniczym Valentinem rozmawiała już nie raz, więc początkowo nic jej nie niepokoi. Jednak z biegiem czasu zaczyna opanowywać ją strach, bo mężczyzna informuje ją, że za trzy doby zabije swoją dziewczynę, która po radach przekazanych jej przez Paris postanowiła z nim zerwać. Przerażona spikerka informuje o wszystkim policję. Sprawą zainteresował się detektyw z wydziału zabójstw, który mimo wątpliwych dowodów (bo w końcu to był tylko jeden telefon), postanawia wszcząć dochodzenie. Dla pewności prosi o pomoc policyjnego psychologa. Dean Malloy jest równie zszokowany widokiem Paris, jak ona jego. Nikt nie wie, ze łączy ich mroczna przeszłość.

W tym samym czasie sędzia okręgowy, próbuje odnaleźć córkę, która nie wróciła na noc do domu. Oczywiście nieoficjalnie. Jednak informacja o prośbie sędziego dociera do grupy zajmującej się sprawą Valentina. Sytuacja zaczyna się robić coraz poważniejsza, bo przecież oba wydarzenia mogą być ze sobą powiązane, tworząc przerażającą parę. Ciągle wychodzą na światło dzienne nowe wątki. Podejrzanych jest kilku, a sprawca tylko jeden. A czas mija nieubłaganie.

Książki Sandry Brown dzielą się na dwie części. Jedna to powieść z kategorii, jak ja to nazywam, romans romantyczny, a druga to romans z rozbudowanym wątkiem kryminalnym. „Witaj, mroku” to zdecydowanie to drugie. W czym wątki miłosne jak i kryminalne doskonale ze sobą współgrają tworząc niesamowitą i wciągająca historie dla pań (panowie raczej nie „jarają” się taką literatura, ale polecam, polecam :D).

Powieść napisana lekkim i prostym językiem w narracji trzecioosobowej. Co zawsze podobało mi się, w książkach tej autorki to ukazywanie historii nie tylko pary głównych bohaterów, ale też i wielu postaci pobocznych. Możemy obserwować dlaczego postępują tak a nie inaczej i jaki mają wpływ na fabułę utworu. Widzimy konflikt Dean'a z nastoletnim synem, egoizm rodziców, którzy dążą do własnych celów kosztem swoich dzieci, chore rozumowanie psychopaty, a nawet koszmar uzależnienia dotykający osoby z otoczenia człowieka zmagającego się z nałogiem.

Książkę czyta się szybko i z wielkim oczekiwaniem. Na pewno zaskoczy nie jednego, bo rozwiązanie zagadki wcale nie jest tak oczywiste jak by się mogło wydawać.
W trakcie czytania książki rzuciło mi się w oczy ogromne natężenie wątków związanych z seksem. Nie chodzi tu o to, że bohaterowie ciągle go uprawiają, bo tak nie jest. Tylko... A zresztą sami musicie się przekonać.

„Witaj, mroku” to pozycja obowiązkowa dla wiernych fanek Sandry Brown. Polecam ją również wszystkim innym, którzy lubią kryminał z przewijającą się miłością tle. Wciągam tą książkę na listę lepszych utworów tej autorki, choć na szczycie nadal figuruje „Rykoszet” (którego recenzje może jeszcze kiedyś napiszę).

Moja ocena: 8/10.

piątek, 12 sierpnia 2011

Lisa McMann "Sen"

Tytuł: Sen (Wake)
Cykl: Sen
Tom:
Autor: Lisa McMann
Wydawca: Amber
Data wydania: 2009
Liczba stron: 176
ISBN: 978-83-2413-361-1
Siedemnastoletnia Janie widzi cudze sny. Wciągana w nie wbrew własnej woli, staje się przymusowym świadkiem rozgrywających się w nich wydarzeń.Pewnego dnia do klasy przychodzi nowy chłopak... który potrafi kontrolować sny. Ale nawet on może okazać się bezradny, gdy Janie trafi w środek koszmaru. Po raz pierwszy jest kimś więcej niż obserwatorką czyichś makabrycznych fantazji. Jest ich uczestniczką

Prześladuje mnie takie kulawe szczęście, że często kupuje książki niekoniecznie zgodnie z chronologią. I bardzo mnie boli, że wydawcy rzadko umieszczają widoczną informację, że jest to tom ten a ten z tej i tej serii. Czasami ograniczają się tylko do podania pozostałych pozycji z danej sagi lub trylogii, ale która część jest która musimy domyślać się sami. Tak więc wiele książkowych serii czytałam „od końca”. Identycznie mogło by być z trylogią pani McMann, której tom drugi znalazłam na wyprzedaży w jedynym z wielkich supermarketów w stolicy za jedyne 2 zł, a książka wyglądała jak nowa. W porę dowiedziałam się jednak, że najpierw powinnam przeczytać „Sen”, by móc zanurzyć się we „Mgle”, a następnie poczekać na prawdopodobnie fascynujące „Koniec”.

Książka ukazuje losy nastoletniej Janie, która widzi ludzkie sny. Dzieje się to bez udziału jej woli. Kiedy, ktoś przy niej zasypia ona automatycznie przenosi się w koszmary (lub marzenia) wraz z nim. Próbuje z tym walczyć lecz jak na razie nie widać wielkich rezultatów. Stara się żyć w miarę normalnie. Codziennie chodzi do szkoły i pilnie się uczy by dostać stypendium, po szkole dorabia w domu opieki by mieć pieniądze na przyszłe studia, których niestety nie zapewni jej matka alkoholiczka. I tak toczy się jej życie dzień za dniem uprzykrzane nieprzyjemnymi podróżami w nocne mary innych.

Aż do dnia kiedy zostaje wciągnięta w sen o nożycorękim potworze, który jak się potem okazuje należał do pewnego tajemniczego chłopaka z jej klasy. I uwaga! Od dawna już twierdzę, że opisom na książka wierzyć nie można za grosz, bo przeważnie jest tak, ze blurb swoje a książka swoje. Ten chłopak wcale nie jest nowy i nie potrafi kontrolować snów. Jest najzwyczajniejszym pod słońcem facetem, no może lekko skrytym.

Początkowo „Sen” czyta się trochę opornie ze względu na trzecioosobowy ale w szczególności teraźniejszy czas narracji. Książka podzielona jest na kilka części oraz można odnieść wrażenie, że ma ona formę dziennika, bo pisana jest z wyszczególnieniem dat oraz godzin. Nie uświadczy się tu długich i kwiecistych opisów. Akcja toczy się szybko i dynamicznie. Poznajemy Janie w wieku ośmiu lat i towarzyszymy jej aż do liceum, a wszystko to zawarte na zaledwie kilku kartkach.

Pozycja ta zalicza się do pozycji fantastyki skierowana bardziej do młodzieży niż do starszych odbiorców. O tą fantastykę tez można się pokłócić, no książka te jest nad wyraz realna a jedynym paranormalnym elementem jest tu wciąganie biednej Janie do snów innych ludzi. Autorka pokazuje, że nadzwyczajne umiejętności to nie zawsze dar, ale przekleństwo. Dziewczyna w każdej chwili może zrobić sobie krzywdę upadając lub tracą panowanie nas samochodem kiedy zostaje wciągnięta do swoich „wizji”. Musi rezygnować z wielu przyjemności a zwykła szkolna wycieczka to dla niej tortura.

Książka jest naprawdę interesująca i mi osobiście podobała się bardzo. Jest świeżą odskocznią od świata fantastyki zdominowanego przez powieści o wampirach. Czy ta się w ekspresowym tempie, mi zajęło to nie całe trzy godziny podczas jazdy pociągiem. Po krótkim czasie człowiek przyzwyczaja się do teraźniejszego czasu narracji i już nie zwraca na to uwagi. Największym minusem „Snu” jest jego objętość. Niecałe dwieście stron to bardzo malutko i prawdopodobnie za mało by rozwinąć głębię przedstawionych postaci. Ale jak tak się teraz zastanawiam to wydaje mi się, że tak właśnie jest najlepiej i dłuższe opisy popsuły by tą specyficzną atmosferę.

Zdania o trylogii są podzielone, a ja zaliczam się do jej fanów. Polecam jednak książkę, bo moim zdaniem naprawdę warto się z nią zapoznać.

Moja ocena: 8/10. 

 

środa, 3 sierpnia 2011

Michał Solanin "Strażniczka Zastępu"

Tytuł: Strażniczka Zastępu
Autor: Michał Solanin
Wydawca: Tryton
Data wydania: 2011
Liczba stron: 305
ISBN:
978-83-933276-0-7
 
„Strażniczka Zastępu” to powieść przenosząca nas do świata znanego z nordyckiej mitologii. Świata okrutnych bogów, mężnych wojowników, przebiegłych Walkirii oraz straszliwych olbrzymów. To świat, gdzie życie jest ciężkie i surowe jak zima w Hrimthursheimie, a każdy dzień oznacza nową walkę o przetrwanie. Tu często honor i odwaga nie wystarczą. Równie ważne są spryt i oszustwo. Wszystkie chwyty dozwolone, żeby uciec przed groźbą Ragnaroku.

 
Już w podstawówce nauczycielki polskiego raczą nas mitami. Opowiadają nam o greckich bogach, herosach, tytanach. O Kronosie, który połykał swoje dzieci po kolei. O Zeusie, który pokonał swojego okrutnego ojca i uwolnił swoje rodzeństwo. Kto nie zna historii o Heraklesie i jego dwunastu pracach? To tylko ubogie przykłady postaci z mitologi greckiej, którą każdy z nas doskonale zna? Niestety musze stwierdzić, że tylko do tego ogranicza się nasza wiedza wyniesiona ze szkoły na temat wierzeń z całego świata. Po więcej musimy sięgnąć sami, a naprawdę warto.

Ja miałam szczęście bo moja polonistka z liceum zapoznała nas z jakże fascynującą mitologią nordycką, która jest równie interesująca jak jej greckie i rzymskie siostry. Wnikamy w świat Dziewięciu Krain, Asów, Wanów, Jotunów i całej rzeszy innych stworzeń.

Akcja powieści toczy się wokół odważnych i walecznych, ale także niezwykle pięknych Walkirii. Są one córkami Odyna, przybywającymi po poległych w walkach. Wyróżnia sie z nich pięć wojowniczek, dowodzących oddziałami czterech swoich sióstr. Jednak głównodowodzące nie żyją ze sobą w zgodzie i szukają okazji by dopiec jedna drugiej.

W książce autor skupił swoją uwagę na Hervor, która przybrała przydomek Strażniczki Zastępu. Obserwujemy losy jej drużyny, które z każda chwilą są coraz bardziej emocjonujące. Czytamy o ich wyprawach, stoczonych przez nie bitwach, o sporach i rozdźwiękach powstających z biegiem czasu w tak zżytej niegdyś grupie. A wszystko co misternie splecione z opisami życia bogów.

“Strażniczka Zastępu” składa się z trzech części. Pierwsza “Brama Asgardu” jest dla czytelnika niejakim wprowadzeniem, zapoznaniem z życiem i obowiązkami Walkirii. “Król Olaf” wprowadza nas już do akcji, która ostatecznie zdominuje fabułę utworu. “Banitka: To kontynuacja części drugiej w której dzieje się najwięcej mimo iż poprzednio też nie wiało nudą.

Książka pełna jest opisów walk, bitew, wyglądu bogów. Akcja ciągle mknie na przód. Niestety musze przyznać, ze zabrakło tu opisów przyrody. Świat bogów, Asgard z opisów nie wyglądał wcale na magiczny i ... boski. Była to po prostu najzwyklejsza kraina zamieszkana przez niezwykłe istoty.

Bohaterowie są bardzo wyraziści. Wszyscy zostali przez autora szczegółowo opisani. Widzimy jak kierują nimi silne emocje. Wystarczy byle słowo by wprowadzić ich z równowagi. Cechują się ogromną agresją, której nie boją sie okazywać. Nieustannie ktoś sie z kimś bije, ciąga za łby, przepycha. Akcja powieści nie mija jednak tylko na bijatykach lecz także i na zabawie. Jak widać domeną wszystkich bogów w każdej mitologi jest słabość do wystawnych, ostro zakrapianych uczt, na których raczą sie nie tylko jedzeniem, ale i wdziękami płci pięknej.

Występuje tu narrator trzecioosobowy i mimo iż, główna bohaterka jest Hervor to obserwujemy różne wydarzenia, które mają wpływ na decyzje oraz losy naszej Walkirii. Trzeba jednak poznać, ze ze Strażniczki Zastępu jest niezła ździra. Niestety nie da jej się tak do końca polubić, bo jej czujny niestety chwalebne nie są.

Język książki nie powinien nikomu sprawiać szczególnych trudności. W prawdzie nie jest on tak lekki i obfituje w archaizmy, jednak każdy zrozumie co autor miał na myśli. Nie mogą tez nie wspomnieć o licznych (bardzo licznych) wulgaryzmach. Strasznie rzucają się w oczy i początkowo rażą czytelnika lecz po jakimś czasie przyzwyczajamy sie do nich i przestajemy je zauważać. Odniosłam wrażanie, ze autor szczególnie zapałał sympatią do wyrazów “chędożyć” oraz “rzyć”, a najlepiej oba razem. Całkiem często pojawiały sie one w tekście.

Osoby, które nie miały dotąd styczności z mitologią nordycką mogą czuć sie lekko zagubieni wśród tych wszystkich postaci i pojęć. Na ratunek przybywa tu mini słowniczek umieszczony na końcu książki, który lekko rozjaśnia w główkach niewtajemniczonych.

Ogromnym minusem tej pozycji jest okładka. Jest zrobiona niestarannie i nie czytelnie. Wygląda jakby ktoś to zrobił w najzwyklejszym Paincie. Niestety w tej kwestii wydawnictwo sie nie popisało. “Strażniczka Zastępu” nie zachęci potencjalnego czytelnika swoim wyglądem.

A przeczytać książkę naprawdę warto. Nie trafi ona może do moich ulubionych, ale jest to świetna pozycja z gatunku fantastyki. Nie zawiodłam sie na niej i każdy kto po nią sięgnie mile spędzi czas.

Moja ocena: 7/10. 

Książka została przekazana od serwisu nakanapie.pl. Za co bardzo, bardzo dziękuję.
 
 
 
 

~o.O.o~


Witam wszystkich po małej przerwie. Wydawało by się, że okres wakacji, szczególnie dla licealistów to okres wylegiwania się do południa i masy wolnego czasu. Niestety ja nie dostąpiłam w tym roku tych przyjemności. Wstaje skoro świt. Ciągle gdzieś biegam, coś załatwiam. Na czytanie też czasu mało, a wręcz wcale. Jedyne moje spotkania z powieściami ma miejsce w czasie licznych jazd. Czy to autobusem, tramwajem, czy pociągiem. Dlatego w najbliższym czasie recenzje pojawiać się będą rzadziej.