niedziela, 30 października 2011

Lara Adrian "Szkarłat północy"

Tytuł: Szkarłat Północy (Kiss of Crimson)
Cykl: Rasa Środka nocy
Tom: 2
Autor: Lara Adrian
Wydawca: Amber
Data wydania: czerwiec 2010
Liczba stron: 360

Kiedy w klinice weterynaryjnej pojawia się ranny mężczyzna, doktor Tess Culver nie ma pojęcia, że jej życie właśnie na zawsze się zmienia. Nie wie, że wysoki, ubrany w czerń nieznajomy nie jest człowiekiem, lecz wampirem-wojownikiem.

Jego dotknięcie budzi w Tess ukryte pragnienia, których istnienia nie przeczuwała. Jeden krwawy pocałunek przenosi ją do jego świata – namiętności, grozy i walki z tymi przedstawicielami jego rasy, którymi rządzi nałóg krwi…




Po pierwszym oczarowaniu „Pocałunkiem północy” jak na skrzydłach poleciałam do księgarni po drugą część. Obawiałam się, że „Szkarłat północy” może okazać się czymś o wiele gorszym niż pierwszy tom „Rasy Środka Nocy”, jak to już nie raz miało miejsce w wypadku innych serii. Zdecydowanie się nie rozczarowałam i mogę się nawet podkusić o stwierdzenie, ze kontynuacja tej historii bije o głowę swój początek.

Tess jest weterynarzem, który darzy zwierzęta bezgraniczną miłością i żadnemu nie odmówi pomocy. Pewnej nocy zastaje w swoim gabinecie, pokiereszowanego (delikatnie mówiąc) mężczyznę. Dante to wampir, który właśnie niemal cudem uniknął śmierci. Jest na skraju wytrzymałości, a jego ciało by uleczyć rany potrzebuje krwi. Tak się składa, że jego ofiarą staje się Tess. Planuje on po prostu napić się z niej, wymazać pamięć i zniknąć jej życia. Sprawy się jednak komplikują. Kiedy mija pierwsze zamroczenie, Dante dostrzega znamię. Tak charakterystyczne, że nie da się go z niczym innym pomylić. Kobieta jest Dawczynią Życia i łączy ją teraz z nim specyficzna, nierozerwalna więź...

Książka jak i cała seria nie jest jakimś literacki fenomenem. Nie doczeka się prawdopodobnie ekranizacji, mało kto czeka na premierę kolejnego tomu z ogromnym napięciem. Ot taki tam romans paranormalny. Ja jednak bardzo polubiłam Rasę Środka Nocy i bardzo żałuję, że nie mam czasu zapoznać się kolejnymi tomami.

W „Szkarłacie północy” mamy dwójkę nowych bohaterów (no może oprócz Dante, ale o nim za dużo nie było). O parze z poprzedniej części nie dowiadujemy się prawie nic nowego. Mimo to historia Zakonu toczy się dalej. Na czarnych rynku mrocznych istot pojawia się się pewien narkotyk - Karmazyn. Wprowadza chaos wśród wampirzej społeczności i zbiera spore żniwo, uzależniając w ekspresowym tempie. I właśnie w środek tego zamieszania wpada Tess. Z pozoru urocza Pani Doktor, jednak skrywająca pewną mroczna tajemnicę. W końcu jest dawczynią życia.
Dante też nie jest zwykłym wampirem. Odziedziczył po swojej matce dar, który okazał się prawdziwym przekleństwem. U kogo znajdzie wsparcie i zrozumienie?

Język tekstu jest prosty i lekki w odbiorze, fakt faktem jest również lekko wulgarny. Sceny erotyczne, krótko mówiąc daleko odbiegają od schematycznych romantycznych uniesień. To niestety często odstręcza potencjalnego czytelnika. Jednak powiedzmy sobie szczerze, książka te nie niesie, ze sobą żadnych większych wartości. Jest to miła lekturka (może trochę ironicznie powiedziane), która czyta się dla chwili rozrywki, a nie dla zapoznania się z górnolotnymi frazesami. Ja jednak uwielbiam takie mało ambitne pozycje i sięgam po nie nader chętnie oraz polecam je każdemu.

Akcja nadal pozostaje jakby w tle całej fabuły. Pierwsze miejsce zajmuje tu romans. Wprawdzie cała sprawa z Karmazynem dodaje tu nutkę sensacji, ale nadal jest jej bardzo malutko. Głównie motyw miłości dwójki bohaterów jest tu wałkowany w nieskończoność, choć jest tu kilka wątków zaczepiających o treść kolejnego tomu.

Okładka całkiem ładna, choć wydaje mi się że zrobiona jakoś tak na odczepnego. Ja prawdopodobnie zrobiłabym to bardziej artystycznie, mimo iż programy do obróbki graficznej mnie nie lubią. Chwała jednak za to, ze jest taka, a nie inna. A miała być początkowo taka paskudnie, ohydnie, koszmarnie, wściekle różowa, że od samego widoku robiło mi się słabo. Ale to już moja własna awersja do tego koloru.

Kolejny tom cyklu to „Przebudzenie o północy” opowiadające o losach Tegana (mojego ulubionego bohatera).

Moja ocena: 9/10.

Ocena wprawdzie wysoka, ale ja każdą książkę oceniam w różnych kategoriach. Tu chodzi mi o romans paranormalny. 

Recenzja pierwszego tomu Pocałunek o północy

środa, 26 października 2011

W świecie bez ograniczeń, nie ma nic bardziej uwodzicielskiego niż Kuszące zło…

Długo oczekiwana premierę 3 części bestsellerowej serii Zew nocy pt. Kuszące zło, australijskiej pisarki Keri Arthur już w księgarniach!


W świecie magii i pokus, nocą budzą się do życia piękni, przeklęci i pożądani.
Riley Jenson musi jednak działać na własną rękę. Jest niespotykanym połączeniem wampira i wilkołaka, pracującym dla organizacji, której głównym celem jest utrzymywanie porządku w świecie nadprzyrodzonych stworzeń. Ufając przełożonym i kochankom niewiele więcej niż swoim najgorszym wrogom, Riley gra według własnych zasad. Jej nową misją jest przeniknięcie do potężnie strzeżonego pałacu rozkoszy, którego właścicielem jest przestępca znany jako Deshon Starr - szaleniec od lat zajmujący się genetyką.
Gdy wokół Riley zaczynają kręcić się dwaj seksowni mężczyźni - opanowany i niesamowicie uwodzicielski wampir oraz gorący wilkołak - i zaczynają walczyć ze sobą o jej względy, Riley musi zachować zimną krew. Jeśli ocali świat przed Deshonem Starrem, ocali też samą siebie…


Ta paranormalna seria staje się coraz lepsza z każdą następną książką… ekscytująca przygoda, która daje wszystko co trzeba do znakomitej zabawy – seksownych zmiennokształtnych, gorących wampirów, dziki niekontrolowany sex i szczyptę prawdziwej miłości, która może okazać się wieczna.
FreshFiction.com

Keri Arthur zręcznie splata trzymającą w napięciu fabułę z upojnym
romansem w, nader przyjemnej, rzeczywistości Melbourne. Seksowne
wampiry, namiętne wilkołaki, nieposkromiony, śmiały i przyjemny sex
musi się wam spodobać. Błyskotliwa, seksowna i dobrze
zaplanowana historia. "Wschodzący księżyc" pozostawił mnie z marzeniem o
byciu wampirem… Kim Harrison.



~o.O.o~

Wieści gminne i inne

Ostatnimi czasy na blogu jest mały postój. To dlatego, że chwilowo nie mam czasu (jak każdy), przygotowuje się do matury co mi maksymalnie ogranicza wolne chwile oraz meczę się z pewną książką. To chyba pierwszy tytuł, który czytam tyle czasu. Jeszcze moment i zacznę rwać włosy z głowy. Ale postanowiłam że dokończę co zaczęłam i jakoś wytrwam do końca. 

Moja szkolna biblioteka również postanowiła założyć wejść w internetową społeczność i założyć bloga. Chwilowo jest on w rozsypce, ale już można znaleźć na nim recenzje książek Paulo Coelho. Serdecznie zapraszam do odwiedzin na Rent a book.

I to chwilowo tyle. Mam jedną recenzje już gotową, ale gdzieś mi się kartka zapodziała. Tak to już jest jak człowiek, żyje w mega bałaganie.   

Tymczasem...


niedziela, 16 października 2011

Potrafiłbyś przebiec maraton?


Potrafiłbyś przebiec maraton? Większość osób nie potrzebuje nawet minuty, żeby odpowiedzieć na to pytanie. Odpowiedź brzmi mniej więcej tak: „Ja? 42 kilometry? W życiu!”. Nie jest to właściwy sposób myślenia. Każdy może go przebiec. Prawda, potrzeba do tego dużo czasu na odpowiednie przygotowanie, determinacji i silnej woli. Tim Rogers w książce wydanej przed wydawnictwo Buk Rower: „Mój pierwszy maraton” dowodzi, że nie musisz być zawodowym sportowcem. Jeśli tylko chcesz, i ty możesz ukończyć maraton!
Na przykładzie Maratonu Londyńskiego krok po kroku będziesz poznawał tajniki przygotowań i startu w maratonie. Dowiesz się, jak zaplanować trening, żeby osiągnąć sukces i mieć czas na życie prywatne. Jak wybrać odpowiednie buty, jak dobrać ćwiczenia, które uchronią cię przed kontuzją i co jeść, żeby zyskać dodatkową energię. Ale przede wszystkim dowiesz się, jak nie stracić motywacji, a z wysiłku fizycznego czerpać coraz więcej radości.
W przygotowaniu do pierwszego biegu maratońskiego chodzi o odpowiednie wytrenowanie organizmu i nabranie wytrzymałości pozwalającej pokonać tak długi dystans. Jednak to, o czym musisz pamiętać, to nie tylko cotygodniowe wyrabianie kilometrów, bieg maratoński to nie tylko bieganie. Do ukończenia maratonu oprócz siły fizycznej potrzebna ci będzie naprawdę silna psychika.
Autor Tim Rogers jest niekwestionowanym autorytetem do maratonu przygotował setki początkujących biegaczy, a sam 62 razy przekroczył linię mety. Poznasz prawdziwą historię jednej z jego uczennic, prezenterski stacji BBC. Opowieść kobiety, która pomimo pracy na pełen etat i braku wiary we własne możliwości postanowiła przygotować się do maratonu.
Jeśli jesteś początkującym, jak i zaawansowanym biegaczem, ta książka jest dla ciebie. Nigdy nie myślałeś o maratonie, masz problemy z motywacją, zasiedziałeś się przed telewizorem? Czas ruszyć i odmienić swoje życie. Wyobraź sobie, co możesz czuć, kiedy przebiegniesz swój pierwszy maraton. Tego nie da się opisać. Sprawdź!
I ty możesz zostać maratończykiem!
Książka dostępna od 12 października w sklepie internetowym bukrower.pl 

czwartek, 13 października 2011

Denis Avey, Rob Broomby "Człowiek, który wkradł się do Auschwitz"

Tytuł: Człowiek, który wkradł się do Auschwitz (The Man Who Broke Into Auschwitz)
Autor: Denis Avey, Rob Broomby
Wydawca: Insignis
Data wydania: 21 wrzesień 2011
Liczba stron: 376
ISBN:
978-83-61428-44-2
CZŁOWIEK, KTÓRY WKRADŁ SIĘ DO AUSCHWITZ to historia brytyjskiego żołnierza, który z własnej woli przedostał się do obozu Auschwitz III-Monowitz.

Czasami zastanawiam się co by było gdyby wybuchła w naszym kraju wojna lub ja urodziłabym się mniej więcej w 1920 roku. Czy stanęłabym do walki? Czy wstąpiłabym do ruchu oporu? Czy miałabym odwagę przeciwstawić się zaborcy? Mówię sobie, że tak, że nie czekałabym z założonymi rękami, aż coś ktoś zrobi. Jednak jest we mnie taki mały głosik, który sprowadza mnie na ziemię i uświadamia, że najprawdopodobniej schowałabym się w najczarniejszym kącie i trząsała portkami ze strachu.

Nie uległ jednak i chwycił za broń Denis Avey, bohater książki „Człowiek, który wkradł się do Auschwitz”. Za czytanie tej pozycji brałam się pełna entuzjazmu i zapału. Niestety rzeczywistość zupełnie odbiega od moich wyobrażeń. Zdecydowanie zawiodłam się i jest mi z tego powodu ogromnie przykro.

Denis jako młody człowiek zaciąga się do armii by wziąć udział w wojnie, którą wszyscy tak dobrze znamy. Zostawia rodziców i wyrusza w podróż, która napiętnuje go do końca życia. Przez Afrykę Północą wędruje razem ze swoim Batalionem. Obserwuje ogrom okrucieństwa jakie zgotowała żołnierzom II Wojna Światowa. Widzi śmierć wrogów, swoich towarzyszy, przyjaciół. Dostaje się do niewoli i po jenieckiej tułaczce trafia do IG Farben. Jest to niemiecka fabryka położona niedaleko obozu Auschwitz, który odrywa tu znaczącą rolę.

Książka napisana jest w narracji pierwszoosobowej. Podczas czytania odczuwa się wrażanie jakby zaglądało się do pamiętnika. Są to w końcu wojenne wspomnienia autora. Czekał on bardzo długo by podzielić się z nami swoimi przeżyciami. Nie jestem jednak do końca przekonana, że robił to z czystej chęci przekazania światu swoich doświadczeń. Książkę odbieram raczej jako po prostu próbę sprzedania swojej historii, która ogólnie nic nowego nie wnosi do naszych poglądów na obozy lub sama wojnę.

Tytuł książki jest zdecydowanie przesadzony. Mamy tu wędrówkę Denisa jako żołnierza Brytyjskiej armii, jako jeńca, następnie marsz śmierci i próbę poukładania życia po koszmarze wojny. O samym Auschwitz mamy tu zaledwie kilkanaście stron. Co w porównaniu z cała objętością książki to tyle co kot napłakał, a mój potrafi napłakać czasami dużo więcej. W błąd też wprowadza okładka, która nieodmiennie kojarzy nam się z Oświęcimiem.

Szczerze mówiąc liczyłam na coś zgoła innego. Chciałam minimalnie (bo na pewno nie całkowicie) doświadczyć losu ludzi odgrodzonych od świata drutem kolczastym. Ludzi, którzy doświadczyli piekła obozów pracy i zagłady. Bo spójrzmy prawdzie w oczy. Książek o żołnierskim życiu, walce z nazizmem i Hitlerem jest bardzo dużo. To właśnie świadectw tych co przeżyli Auschwitz jest tak mało. Bo tych osób jest mało, a dzisiaj już prawie wcale, nie chcieli oni też wracać do tych chwil w swoim życiu, w których byli traktowani gorzej niż zwierzęta.

Co mi się szczególnie podoba, to wstawka w środku ze zdjęciami, które mniej więcej obrazują nam samego bohatera jak i wiele osób i sytuacji przez niego opisywanych.

Książkę zdecydowanie polecam osobom, które pasjonują się życiem żołnierza na froncie II Wojny Światowej. Czyta się ją całkiem szybko. Napisana jest językiem w miarę prostym (nie licząc kilku obcojęzycznych słów, które niestety nie zostały wytłumaczone np. w przypisach, a nie zawsze można było wyczytać ich znaczenie z tekstu). To pasjonująca i wciągająca opowieść, po której jednak nie da się przysiąść na chwilę refleksji (a bynajmniej ja nie umiałam). 

Moja: ocena: 5/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi Sztukater.pl oraz wydawnictwu Insygnis