czwartek, 13 października 2011

Denis Avey, Rob Broomby "Człowiek, który wkradł się do Auschwitz"

Tytuł: Człowiek, który wkradł się do Auschwitz (The Man Who Broke Into Auschwitz)
Autor: Denis Avey, Rob Broomby
Wydawca: Insignis
Data wydania: 21 wrzesień 2011
Liczba stron: 376
ISBN:
978-83-61428-44-2
CZŁOWIEK, KTÓRY WKRADŁ SIĘ DO AUSCHWITZ to historia brytyjskiego żołnierza, który z własnej woli przedostał się do obozu Auschwitz III-Monowitz.

Czasami zastanawiam się co by było gdyby wybuchła w naszym kraju wojna lub ja urodziłabym się mniej więcej w 1920 roku. Czy stanęłabym do walki? Czy wstąpiłabym do ruchu oporu? Czy miałabym odwagę przeciwstawić się zaborcy? Mówię sobie, że tak, że nie czekałabym z założonymi rękami, aż coś ktoś zrobi. Jednak jest we mnie taki mały głosik, który sprowadza mnie na ziemię i uświadamia, że najprawdopodobniej schowałabym się w najczarniejszym kącie i trząsała portkami ze strachu.

Nie uległ jednak i chwycił za broń Denis Avey, bohater książki „Człowiek, który wkradł się do Auschwitz”. Za czytanie tej pozycji brałam się pełna entuzjazmu i zapału. Niestety rzeczywistość zupełnie odbiega od moich wyobrażeń. Zdecydowanie zawiodłam się i jest mi z tego powodu ogromnie przykro.

Denis jako młody człowiek zaciąga się do armii by wziąć udział w wojnie, którą wszyscy tak dobrze znamy. Zostawia rodziców i wyrusza w podróż, która napiętnuje go do końca życia. Przez Afrykę Północą wędruje razem ze swoim Batalionem. Obserwuje ogrom okrucieństwa jakie zgotowała żołnierzom II Wojna Światowa. Widzi śmierć wrogów, swoich towarzyszy, przyjaciół. Dostaje się do niewoli i po jenieckiej tułaczce trafia do IG Farben. Jest to niemiecka fabryka położona niedaleko obozu Auschwitz, który odrywa tu znaczącą rolę.

Książka napisana jest w narracji pierwszoosobowej. Podczas czytania odczuwa się wrażanie jakby zaglądało się do pamiętnika. Są to w końcu wojenne wspomnienia autora. Czekał on bardzo długo by podzielić się z nami swoimi przeżyciami. Nie jestem jednak do końca przekonana, że robił to z czystej chęci przekazania światu swoich doświadczeń. Książkę odbieram raczej jako po prostu próbę sprzedania swojej historii, która ogólnie nic nowego nie wnosi do naszych poglądów na obozy lub sama wojnę.

Tytuł książki jest zdecydowanie przesadzony. Mamy tu wędrówkę Denisa jako żołnierza Brytyjskiej armii, jako jeńca, następnie marsz śmierci i próbę poukładania życia po koszmarze wojny. O samym Auschwitz mamy tu zaledwie kilkanaście stron. Co w porównaniu z cała objętością książki to tyle co kot napłakał, a mój potrafi napłakać czasami dużo więcej. W błąd też wprowadza okładka, która nieodmiennie kojarzy nam się z Oświęcimiem.

Szczerze mówiąc liczyłam na coś zgoła innego. Chciałam minimalnie (bo na pewno nie całkowicie) doświadczyć losu ludzi odgrodzonych od świata drutem kolczastym. Ludzi, którzy doświadczyli piekła obozów pracy i zagłady. Bo spójrzmy prawdzie w oczy. Książek o żołnierskim życiu, walce z nazizmem i Hitlerem jest bardzo dużo. To właśnie świadectw tych co przeżyli Auschwitz jest tak mało. Bo tych osób jest mało, a dzisiaj już prawie wcale, nie chcieli oni też wracać do tych chwil w swoim życiu, w których byli traktowani gorzej niż zwierzęta.

Co mi się szczególnie podoba, to wstawka w środku ze zdjęciami, które mniej więcej obrazują nam samego bohatera jak i wiele osób i sytuacji przez niego opisywanych.

Książkę zdecydowanie polecam osobom, które pasjonują się życiem żołnierza na froncie II Wojny Światowej. Czyta się ją całkiem szybko. Napisana jest językiem w miarę prostym (nie licząc kilku obcojęzycznych słów, które niestety nie zostały wytłumaczone np. w przypisach, a nie zawsze można było wyczytać ich znaczenie z tekstu). To pasjonująca i wciągająca opowieść, po której jednak nie da się przysiąść na chwilę refleksji (a bynajmniej ja nie umiałam). 

Moja: ocena: 5/10

Za możliwość przeczytania książki dziękuję portalowi Sztukater.pl oraz wydawnictwu Insygnis






4 komentarze:

  1. Ja mam jednak wrażenie, że właśnie literatury obozowej jest bardzo dużo. Nie spotkałam do tej pory natomiast książki, która w sposób ciekawy i zajmujący opowiadałaby losy żołnierzy na froncie ("Łaskawe" jest niezwykle interesującą pozycją, ale jednak pokazuje po pierwsze losy Niemców, a po drugie jest jednak fikcją literacką).

    Wydawało mi się, podobnie jak Tobie, że "Człowiek, który wkradł się do Auschwitz" opowiada jednak wyłącznie o wdarciu się do obozu, o warunkach tam panujących, o tym, czym różnił się od obozu jenieckiego. Co ciekawe artykuł, który czytałam na temat tej książki wychwala ją jako doskonałe studium odważnego człowieka, który chciał poznać tajemnice obozu zagłady. Nic nie wspomina natomiast, iż książka w dużej części dotyczy wojennej wędrówki. Okładka książki oraz tylny opis również nie wyprowadza potencjalnego czytelnika z błędu.

    Niemniej jednak pozycja ta mnie dosyć intryguje. Sama zastanawiam się czasami, jakby to było gdyby w tym momencie nad Kraków nadleciały niemieckie samoloty i niczym w '39 rozpoczęły bombardowanie. Gdzie można by się podziać? Co robić? Jak się ukryć i jak rozdzielić z bliskimi, z przyjaciółmi, wiedząc, że może nigdy ich już nie spotkamy?
    Ogromnie cieszę się, że to piekło wojny nas nie dotyczy.

    OdpowiedzUsuń
  2. czytam teraz "Dziewczyny wojenne" i mam bardzo podobne przemyślenia. Nie mam pojęcia jak ja odnalazłabym się w takiej rzeczywistości i wydaje mi się, niestety, że myślimy podobnie. Obleciał by mnie strach. Tym bardziej, że w obu przypadkach nie mamy do czynienia z fikcją literacką.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  4. Moja opinia na temat tej ksiązki była podobna. Tak samo odrobinę zawiodłam się, bo tytuł zapowiada zdecydowanie co innego. Poczułam się troche oszukana, bo literatura obozowa jest naprawdę ciekawa, a tutaj tego było malutko. Mimo to napisana była ciekawie:)

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za wszystkie miłe komentarze! Naprawdę puchnę z dumy kiedy je czytam! Będę starać się w miarę możliwości na mnie odpowiadać.
Naprawdę jeszcze raz wielkie: Dziękuje!